W środku było trochę
jakiegoś zielska i dwa skręty. Od razu domyśliłam się, że to marihuana.
Zdziwiłam się, że Em pali, ale jednocześnie wystraszyło mnie to, że wciągnęła
się w ten nałóg. Popatrzyłam w jej stronę. Widać było, że już nie śpi. Usiadłam
na rogu łóżka i zapytałam ją:
- Jak długo palisz już to
świństwo?- dotychczas odwrócona do mnie plecami Emily podniosła się i usiadła
twarzą do mnie.
-To… to nie moje.
- Przecież mi możesz
powiedzieć co nie?
- Nie umiesz zrozumieć
tego, że to nie jest moje?!- krzyknęła na mnie moja przyjaciółka.
- Nie wkurzaj się na mnie
o to, że pytam. Po prostu martwię się o ciebie. Nie chcę abyś zrobiła coś czego
potem będziesz żałować.
-No ja wiem- po moich
słowach trochę się uspokoiła. Było mi przykro, że nie potrafi mi tego
powiedzieć prosto w oczy.. Przecież nigdy nie zrobiłabym czegoś co by jej mogło
zaszkodzić. Jest moją przyjaciółka i chcę dla niej jak najlepiej. – An naprawdę
musisz mi uwierzyć że ta trawka nie jest moja.
- To w takim razie czyja?
- No ten… no wiesz…
- Dobra streszczaj się.
- Jason’a.
- Kto to?
- Mój chłopak- powiedziała
po czym od razu spuściła głowę. Fajnie, że dopiero teraz dowiaduję się, że ma
chłopaka. Dlaczego ona nie potrafi mi zaufać? Zawsze mówiłyśmy sobie o
wszystkim, a od pewnego czasu ona tak jakby odsunęła się ode mnie, nie chce mi
już niczego mówić. Wszystko przede mną ukrywa.
- Em dlaczego mi o nim nie
powiedziałaś? Dlaczego ciągle coś przede mną ukrywasz?
- To nie jest takie proste
jak ci się wydaje.
- Wręcz przeciwnie. To
jest bardzo proste.
- Jason nie jest z naszej
szkoły. On ma problemy. Jego ojciec jest alkoholikiem, a matka się zabiła. Ni
jest mu w życiu łatwo. Dał mi tą marihuanę do przetrzymania aby ojciec nie
znalazł tego u niego. Ale ja go kocham ponad wszystko i staram mu się pomóc.
Próbuję wyciągnąć go z tego nałogu.
- To dlatego tak się
ostatnio ode mnie oddaliłaś. Poświęcałaś mu większość czasu.
- Tak, ale zrozum, że on
mnie potrzebuje.
- Ja też cię potrzebuję-
zachowałam się jak egoistka. Chciałabym aby to mi Em poświęcała cały swój cenny
czas. Muszę przyjąć do wiadomości to, że w życiu mojej przyjaciółki pojawił się
chłopak i on także potrzebuje jej uwagi. Bardzo trudno będzie mi się z tym
oswoić, bo zawsze miałam ją tylko dla siebie. Ale pomimo wszystko cieszę się,
że znalazła sobie kogoś. Mam nadzieję, że dzięki niej Jason odzwyczai się od
tego złego nawyku.
Przegadałyśmy chyba całą
noc. Od dłuższego czasu nie gadało nam się tak dobrze. Mogłybyśmy jeszcze
rozmawiać przez najbliższe kilka godzin, ale niestety Emily musiała iść do
szkoły, a ja zostałam w pokoju. Podczas jej nieobecności odwiedził mnie Nathan.
Przyniósł z sobą jakiś horror i masę jedzenia. Od razu postanowiliśmy zobaczyć
film. Gdy film już się rozpoczął usiadłam obok Nat’a na łóżku. Po chwili
siedziałam wtulona w niego ze strachu. On widząc to przytulił mnie do siebie
jeszcze mocniej. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich strasznie
wkurzony Rixon. Gdy nas zauważył wpadł w szał. Podszedł do chłopaka, złapał go
za koszulkę i wyniósł na korytarz. Zaczął mu grozić, że jeśli jeszcze raz
zobaczy go jak się przy mnie kręci to, że go zabije. Nathan kompletnie się tym
nie przejmował. Zachowywał się tak jakby znał Rixona od dawna i wiedział, że
nie byłby do tego zdolny. Ciągłe kpiny z strony Nat’a powodowały u niego coraz
większą furię. Podniósł rękę i z całej siły przyłożył Nathanowi z pięści w
twarz. Chłopak osunął się na ziemię zalewając się krwią. Chciałam do niego
podejść, ale Rixon złapał mnie i wepchnął z powrotem do pokoju i zamknął drzwi
od zewnątrz. Uderzałam w nie pięściami z całej siły, ale nie przynosiło to
żadnego skutku.
* Z perspektywy Emily*
Czuję się okropnie. Tak
wiele rzeczy ukrywam przed Andreą. Ona jest dla mnie jak siostra, ale nie
wiadomo czemu nie potrafię się przed nią otworzyć. Chciałabym jej powiedzieć o
wszystkim, ale nie mogę. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Nie zrozumiałaby
tego. Najbardziej boję się tego, że jeśli powiem jej o tych wszystkich sprawach
to…
-Ej uwarzaj!- usłyszałam
głos Jason’a na którego właśnie wpadłam. Przez to całe moje rozmyślanie nawet
go nie zauważyłam.- Nie powinnaś być czasem w szkole?
- Jason. Nie zauważyłam
Cię przepraszam. No tak powinnam być, ale wolałam przyjść tutaj. Wolałam
przyjść do ciebie.
- Coś się stało?
- Andrea znalazła pudełko.
Powiedziałam jej o nas.
- Em miałaś nikomu o nas
nie mówić. Dobrze wiesz, że jeśli rozejdzie się wiadomość, że jestem w tym
mieście będę miał poważne kłopoty.
- Ona nikomu nie powie.
Jestem tego pewna.
- Czy mówiłaś jeszcze
komuś?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra. W takim razie
chodź, pójdziemy na jakiś spacer.
Przez pół dnia chodziliśmy
bez celu po ulicach Los Angeles. Nie wiedziałam nawet która godzina bo
zostawiłam telefon w pokoju. Dopiero gdy zaczęło się już ściemniać postanowi
łam pójść do domu. Zbliżając się do pokoju zobaczyłam jakieś czerwone plamy na
podłodze. Nie byłam pewna co to jest, więc skierowałam się do drzwi. Były
zamknięte. Sięgnęłam po klucze i otworzyłam je. W środku było ciemno tak jakby
tutaj nikogo nie było. Po oświeceniu światła zauważyłam skuloną na łóżku
Andreę.
Była cała zapłakana i
wystraszona.
- Ej mała, co się stało?
- Nathan… on… on tam
leżał- gdy to mówiła cała drżała.
- Gdzie?!-
-Naprzeciwko pokoju.
Wyszłam na korytarz i
rozejrzałam się dookoła. Przecież tutaj nikogo nie ma. Te plamy na ziemi… to
pewnie krew. Ale co się tutaj wydarzyło? Dlaczego Andrea jest cała
roztrzęsiona? Czy ona mogłaby mu coś zrobić? Wiele razy byłam świadkiem
agresywnego zachowania An, ale nigdy nie pomyślałam, że kiedyś może naprawdę
zrobić krzywdę. Musiałam wyciągnąć z niej chociaż parę informacji. Było to
bardzo trudne, bo ona nie chciała nic powiedzieć. Ciągle wpatrywała się w
ścianę i co jakiś czas dostawała drgawek. Po chwili jednak z wielkim trudem
wszystko mi opowiedziała. Byłam kompletnie zszokowana tym co właśnie
usłyszałam. Cieszyłam się, że to nie sprawka An, ale nie potrafiłam uwierzyć,
że Rixon tak po prostu wyciągnął Nathana z pokoju i go pobił. Jeżeli Andrea
widziała Nathana jak leżał naprzeciwko pokoju to gdzie on teraz jest? Na pewno
tak po prostu sobie nie wstał i nie poszedł do domu. Ktoś musiał go stąd
zabrać, ale kto? Nie miałam pojęcia. Mnóstwo pytań krążyła w mojej głowie
a ja na żadne z nich nie znałam odpowiedzi. Nagle silny wiatr otworzył
niedomknięte okno. Wstałam, żeby je zamknąć. I wtedy zobaczyłam to.
***
Hej, hej ;)
Badziewny ten rozdział, wiem, ale chcieliście długi to proszę, postarałam się i jest. Nie jest może najdłuższy jaki mógłby być, ale zawsze coś ;)
Kolejny rozdział- 5 kom.
Mam nadzieję, że się zmotywujecie i będzie te 5 komentarzy ;)

