piątek, 31 maja 2013

Rozdział 4 ;)



W środku było trochę jakiegoś zielska i dwa skręty. Od razu domyśliłam się, że to marihuana. Zdziwiłam się, że Em pali, ale jednocześnie wystraszyło mnie to, że wciągnęła się w ten nałóg. Popatrzyłam w jej stronę. Widać było, że już nie śpi. Usiadłam na rogu łóżka i zapytałam ją:
- Jak długo palisz już to świństwo?- dotychczas odwrócona do mnie plecami Emily podniosła się i usiadła twarzą do mnie.
-To… to nie moje.
- Przecież mi możesz powiedzieć co nie?
- Nie umiesz zrozumieć tego, że to nie jest moje?!- krzyknęła na mnie moja przyjaciółka.
- Nie wkurzaj się na mnie o to, że pytam. Po prostu martwię się o ciebie. Nie chcę abyś zrobiła coś czego potem będziesz żałować.
-No ja wiem- po moich słowach trochę się uspokoiła. Było mi przykro, że nie potrafi mi tego powiedzieć prosto w oczy.. Przecież nigdy nie zrobiłabym czegoś co by jej mogło zaszkodzić. Jest moją przyjaciółka i chcę dla niej jak najlepiej. – An naprawdę musisz mi uwierzyć że ta trawka nie jest moja.
- To w takim razie czyja?
- No ten… no wiesz…
- Dobra streszczaj się.
- Jason’a.
- Kto to?
- Mój chłopak- powiedziała po czym od razu spuściła głowę. Fajnie, że dopiero teraz dowiaduję się, że ma chłopaka. Dlaczego ona nie potrafi mi zaufać? Zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim, a od pewnego czasu ona tak jakby odsunęła się ode mnie, nie chce mi już niczego mówić. Wszystko przede mną ukrywa.
- Em dlaczego mi o nim nie powiedziałaś? Dlaczego ciągle coś przede mną ukrywasz?
- To nie jest takie proste jak ci się wydaje. 
- Wręcz przeciwnie. To jest bardzo proste.
- Jason nie jest z naszej szkoły. On ma problemy. Jego ojciec jest alkoholikiem, a matka się zabiła. Ni jest mu w życiu łatwo. Dał mi tą marihuanę do przetrzymania aby ojciec nie znalazł tego u niego. Ale ja go kocham ponad wszystko i staram mu się pomóc. Próbuję wyciągnąć go z tego nałogu.
- To dlatego tak się ostatnio ode mnie oddaliłaś. Poświęcałaś mu większość czasu.
- Tak, ale zrozum, że on mnie potrzebuje.
- Ja też cię potrzebuję- zachowałam się jak egoistka. Chciałabym aby to mi Em poświęcała cały swój cenny czas. Muszę przyjąć do wiadomości to, że w życiu mojej przyjaciółki pojawił się chłopak i on także potrzebuje jej uwagi. Bardzo trudno będzie mi się z tym oswoić, bo zawsze miałam ją tylko dla siebie. Ale pomimo wszystko cieszę się, że znalazła sobie kogoś. Mam nadzieję, że dzięki niej Jason odzwyczai się od tego złego nawyku.
Przegadałyśmy chyba całą noc. Od dłuższego czasu nie gadało nam się tak dobrze. Mogłybyśmy jeszcze rozmawiać przez najbliższe kilka godzin, ale niestety Emily musiała iść do szkoły, a ja zostałam w pokoju. Podczas jej nieobecności odwiedził mnie Nathan. Przyniósł z sobą jakiś horror i masę jedzenia. Od razu postanowiliśmy zobaczyć film. Gdy film już się rozpoczął usiadłam obok Nat’a na łóżku. Po chwili siedziałam wtulona w niego ze strachu. On widząc to przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich strasznie wkurzony Rixon. Gdy nas zauważył wpadł w szał. Podszedł do chłopaka, złapał go za koszulkę i wyniósł na korytarz. Zaczął mu grozić, że jeśli jeszcze raz zobaczy go jak się przy mnie kręci to, że go zabije. Nathan kompletnie się tym nie przejmował. Zachowywał się tak jakby znał Rixona od dawna i wiedział, że nie byłby do tego zdolny. Ciągłe kpiny z strony Nat’a powodowały u niego coraz większą furię. Podniósł rękę i z całej siły przyłożył Nathanowi z pięści w twarz. Chłopak osunął się na ziemię zalewając się krwią. Chciałam do niego podejść, ale Rixon złapał mnie i wepchnął z powrotem do pokoju i zamknął drzwi od zewnątrz. Uderzałam w nie pięściami z całej siły, ale nie przynosiło to żadnego skutku.
* Z perspektywy Emily*
Czuję się okropnie. Tak wiele rzeczy ukrywam przed Andreą. Ona jest dla mnie jak siostra, ale nie wiadomo czemu nie potrafię się przed nią otworzyć. Chciałabym jej powiedzieć o wszystkim, ale nie mogę. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Nie zrozumiałaby tego. Najbardziej boję się tego, że jeśli powiem jej o tych wszystkich sprawach to…
-Ej uwarzaj!- usłyszałam głos Jason’a na którego właśnie wpadłam. Przez to całe moje rozmyślanie nawet go nie zauważyłam.- Nie powinnaś być czasem w szkole?
- Jason. Nie zauważyłam Cię przepraszam. No tak powinnam być, ale wolałam przyjść tutaj. Wolałam przyjść do ciebie.
- Coś się stało?
- Andrea znalazła pudełko. Powiedziałam jej o nas.
- Em miałaś nikomu o nas nie mówić. Dobrze wiesz, że jeśli rozejdzie się wiadomość, że jestem w tym mieście będę miał poważne kłopoty.
- Ona nikomu nie powie. Jestem tego pewna.
- Czy mówiłaś jeszcze komuś?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra. W takim razie chodź, pójdziemy na jakiś spacer.
Przez pół dnia chodziliśmy bez celu po ulicach Los Angeles. Nie wiedziałam nawet która godzina bo zostawiłam telefon w pokoju. Dopiero gdy zaczęło się już ściemniać postanowi łam pójść do domu. Zbliżając się do pokoju zobaczyłam jakieś czerwone plamy na podłodze. Nie byłam pewna co to jest, więc skierowałam się do drzwi. Były zamknięte. Sięgnęłam po klucze i otworzyłam je. W środku było ciemno tak jakby tutaj nikogo nie było. Po oświeceniu światła zauważyłam skuloną na łóżku Andreę.
Była cała zapłakana i wystraszona.
- Ej mała, co się stało?
- Nathan… on… on tam leżał- gdy to mówiła cała drżała.
- Gdzie?!-
-Naprzeciwko pokoju.
Wyszłam na korytarz i rozejrzałam się dookoła. Przecież tutaj nikogo nie ma. Te plamy na ziemi… to pewnie krew. Ale co się tutaj wydarzyło? Dlaczego Andrea jest cała roztrzęsiona? Czy ona mogłaby mu coś zrobić? Wiele razy byłam świadkiem agresywnego zachowania An, ale nigdy nie pomyślałam, że kiedyś może naprawdę zrobić krzywdę. Musiałam wyciągnąć z niej chociaż parę informacji. Było to bardzo trudne, bo ona nie chciała nic powiedzieć. Ciągle wpatrywała się w ścianę i co jakiś czas dostawała drgawek. Po chwili jednak z wielkim trudem wszystko mi opowiedziała. Byłam kompletnie zszokowana tym co właśnie usłyszałam. Cieszyłam się, że to nie sprawka An, ale nie potrafiłam uwierzyć, że Rixon tak po prostu wyciągnął Nathana z pokoju i go pobił. Jeżeli Andrea widziała Nathana jak leżał naprzeciwko pokoju to gdzie on teraz jest? Na pewno tak po prostu sobie nie wstał i nie poszedł do domu. Ktoś musiał go stąd zabrać, ale kto?  Nie miałam pojęcia. Mnóstwo pytań krążyła w mojej głowie a ja na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.  Nagle silny wiatr otworzył niedomknięte okno. Wstałam, żeby je zamknąć. I wtedy zobaczyłam to.
***
Hej, hej ;)
Badziewny ten rozdział, wiem, ale chcieliście długi to proszę, postarałam się i jest. Nie jest może najdłuższy jaki mógłby być, ale zawsze coś ;)
Kolejny rozdział- 5 kom.
Mam nadzieję, że się zmotywujecie i będzie te 5 komentarzy ;)
 

8 komentarzy:

  1. Specjalnie piszę dwa komy ! HEHHEH (już 3) Kocham Cię - za to, że tak cudnie piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Z chęcią przeczytam dalsze rozdziały. Rozdział jest genialny, świetny, wspaniały! Masz talent do pisania. :) Już nie mogę się doczekać kolejnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny pomysł i wgl. spodobało mi się :)
    a ten wystrój bloga - woooow!

    waysaboutme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ei! ja tu czekam na 5 rozdział, a ty co?! Obijasz się! :D

    OdpowiedzUsuń